~Welcome Gabi~
Hmm…pewnie większość osób
zaczęłaby ten post w sposób „nie umiem o sobie pisać” bądź „nie bardzo wiem co
mogę o sobie powiedzieć”. Ja wiem co chcę Wam przekazać i – jak na mat-fiz
przystało – opiszę się krótko, zwięźle i na temat.
Nazywam się
Gabriela, lecz większość osób (poza panią od matematyki, ugh) nazywa mnie po
prostu Gabi. Uczęszczam do 2.klasy liceum w Warszawie. Moja przygoda z DIY zaczęła się już w 2010r, w 1.klasie gimnazjum.
A to moje pierwsze ręcznie pomalowane koszulki:
Dziełami sztuki nie są, ale byłam z nich bardzo zadowolona. Tworzyłam
dalej, zakładając jakieś blogi na miesiąc i usuwając je - nie miałam aż takiego
zapału ani w sumie umiejętności.
Przez całe gimnazjum stworzyłam wiele koszulek, ok. 3 z
yin-yangiem, kilka z napisami w motywie „Harrego Pottera”. Większość sprzedałam
na Szafa.pl czy Vinted.pl.
Poniżej yin-yang na czarnej koszulce i wyszyty napis „art is a way of survival”:
Rok temu zaczęłam się również „bawić” z metodą tie-dye.
Polega na na zwijaniu koszulek w pożądany wzór i farbowaniu ich barwnikami, to
niektóre z nich:
Co do tie-dye – mam zamiar nadal się tym zajmować i może
połączyć tę metodę z markerem i farbkami. Wydaje mi się, że będzie to fajny
projekt.
Teraz może
trochę o tym, co robię teraz, bo chyba za bardzo się rozpisałam w tej historii
o DIY. Od dwóch-trzech miesięcy robię proste nadruki markerem Sharpie. Zwykłe
rysunki, takich jak od groma na Tumblr.com czy Weheartit.com. Są proste, ale
przemawiają do ludzi (tak mi się wydaje, patrząc na te kilka ofert kupna :p) no
i sprzedaję je dużo taniej niż zagraniczne strony czy nawet te polskie, które
kiedyś sprzedawały bluzki w rozsądnych cenach, ale od kiedy ilość „poślubień” na
ich fanpage’ach przekroczyła kilka tysięcy się wycwaniły i już zwykły T-shirt sprzedają
za nieraz powyżej 60zł. A to moje dwa dotychczas zrealizowane „projekty” (o kurczę,
jak to poważnie brzmi haha):
Emma poprosiła mnie również o napisanie jak wykonuję rysunki
i pokazanie mojego „warsztatu”. Hmm, no
przede wszystkim potrzebuję dużej ilości koszulek. Najgorsze jest to kiedy
zamawiam koszulki i tak naprawdę nie wiem, czy „aż tyle” jest mi potrzebne, nie
wiem, którego rozmiaru powinnam wziąć więcej, którego w ogóle nie brać… A
wygląda to tak:
Białe koszulki, jeszcze takie czyste i „niewinne”!
Hm, w sumie tu się kończy magia tego, co możliwe, że miało
być „tutorialem”, bo następny krok, to po prostu naniesienie rysunku. Nie
bardzo wiem, co mogę jeszcze dodać.
Ja po prostu chwytam pędzel lub marker i
rysuję:
To w zasadzie już wszystko. Mam nadzieję, że nie zrobiłam
zbyt wiele błędów i, że dało się mnie jakoś czytać ;) Przepraszam również za
zdjęcia, które jak widać nie są najlepszej jakości – ot, popsułam aparat i
został mi telefon…
Mogę Was
jeszcze zaprosić do polubienia mojej strony, którą założyłam kilka dni temu,
żeby prezentować na niej moje „wyroby” DIY. W sumie chyba miałam zrobić to na
początku, ale jakoś mi wyleciało…
Otóż, moja
strona to One Pill - KLIK.
Skąd się wzięła nazwa? Moje zafascynowanie „Alicją w krainie
czarów” i piosenką zespołu Jefferson Airplane – „White rabbit”, nawiązującą do
książki.
Polecam posłuchać w wolnym czasie!
Gabi .